Jestem mamą dwójki dzieci. Wiem jak ciężko niekiedy znaleźć chwilę dla siebie a mimo to staram się codziennie znaleźć chociaż 5 minut na własne przyjemności. Poranny makijaż czy eleganckie ubranie zamieniłam póki co na szybką toaletę i wygodniejsze ciuchy ale wynika to głównie z faktu, że przebywam obecnie na urlopie macierzyńskim i wiem, że jak wrócę do biura to z przyjemnością wskoczę w ulubione szpilki i sukienkę. Po co o tym piszę? Zmiany organizacji dnia są naturalnym następstwem pojawienia się w domu dzieci. Jako mamy nie powinnyśmy mieć jednak wyrzutów sumienia, gdy chcemy zadbać o siebie i znaleźć chociaż kilka przyjemności na które będziemy sobie regularnie znajdować czas.
Dla mnie jedną z nich jest manicure. Zadbane dłonie i pomalowane paznokcie dodają mi pewności siebie i powodują, że czuję się bardziej kobieco. Lubię wykonywać manicure samodzielnie i zawsze szukam produktów, które zapewnią mu trwałość a mi prostą aplikację.
Jaki powinien być idealny manicure mamy? Według mnie piękny ale przede wszystkim trwały! Na codzień opiekuję się dziećmi, dbam o dom, sprzątam, piorę, gotuję i od ponad dwóch miesięcy raz w tygodniu chodzimy na aquapark. Poza tym szyję, robię DIY, piszę dla Was tekst… moje dłonie są ciągle zajęte a manicure przechodzi każdego dnia testy wytrzymałości. Decydując się na lakiery hybrydowe oczekuję, że dzięki nim zachowam perfekcyjny manicure na conajmniej dwa tygodnie. U mnie po tym czasie odrost jest na tyle duży że czas na nowe pazurki jednak nie zawsze mam wtedy czas na ich zrobienie dlatego doceniam każdy dodatkowy dzień trwałości.
Zawsze jestem otwarta na nowości pojawiające się na rynku i bardzo mi miło, że w ramach współpracy mogę przetestować lakiery hybrydowe Shelou.
Shelou to kalifornijska marka, która pojawiając się na polskim rynku kosmetycznym już bije rekordy popularności. Jakość produktów, Shelou zawdzięcza swojej konsekwencji na etapie produkcji lakierów. Nieustające kontrole jakości kosmetyków pod względem pigmentacji, gęstości, a także odporności na ścieranie czy uszkodzenia mechaniczne sprawiają, że lakiery marki Shelou nie ustępują pola tym, będącymi wizytówką gigantów branży kosmetycznej. Niezależnie od testowanych przeze mnie kolorów konsystencja zawsze była taka sama!
Projektanci marki dbają o regularny rozwój palety kolorów inspirując się przy tym światowymi wybiegami mody. W ofercie znajdziecie obecnie 21 pięknych kolekcji w których każdy znajdzie coś dla siebie. Marka Shelou dbając o swoich klientów zastrzega sobie stosowanie lakierów wyłącznie w renomowanych salonach kosmetycznych proponującym zabiegi przy użyciu jedynie wysokiej klasy produktów.
Przejdźmy do testów. Kosmetyczką nie jestem, więc nie będę opisywać szczegółowo co jak i dlaczego się robi. Pokażę Wam za to jak ja to robię i opiszę na co zwracam uwagę.
Podstawą dobrego manicure jest poprawnie przygotowała płytka. Dezynfekuję ręce, odsuwam skórki, opiłowuję paznokcie a na koniec matowię płytkę. Tak przygotowane paznokcie oczyszczam cleanerem i przystępuję do malowania.
Pierwszą warstwę stanowi baza. Nakładam dokładnie cienką warstwę lakieru zaczynając od środka płytki.
Do tej stylizacji wykorzystałam kolory 004, 006, 070
Po utwardzeniu bazy nałożyłam pierwszą warstwę lakieru. Zawsze staram się nakładać cienkie warstwy dzięki czemu lakier szybciej się utwardza i z mojego doświadczenia lepiej nałożyć kilka cienkich warstw niż jedną grubą (może się wtedy lakier marszczyć przy utwardzaniu).
Poniżej na zdjęciu dwie warstwy lakierów.
Na zdjęciu poniżej trzecia warstwa jasnego koloru (lawenda i róż dwie warstwy).
Przechodzimy do zdobienia. Na kartce papieru robię krople kolorowych lakierów.
Nanoszę wzór na paznokieć. Chcę uzyskać marmurek, więc wykonuję niedbałe ruchy. Nie potrzebujecie do tego pędzelka! Wystarczy kuchenna wykałaczka. W czasie tworzenia wzoru dołożyłam czarny lakier celem uzyskania większej głębi.
Jeśli wzór Wam nie wyjdzie możecie go zmyć cleanerem i spróbować ponownie! Jest to urok hybryd, że do póki nie utwardzicie warstwy można ją poprawiać.
Gdy już jestem zadowolona z efektów utrwalam wzór w lampie a następnie nakładam top który utrwalam przez minutę i gotowe!
Po wykonaniu manicure lubię nałożyć na skórki oliwkę a na dłonie nawilżający krem.
Po dwóch tygodniach zrobił mi się dość spory odrost – był on tym bardziej widoczny, że zaczynałam od dość krótkich paznokci.
Spiłowałam top a następnie nałożyłam na specjalne folie z wacikami aceton i zostawiłam tak do rozpuszczenia. Co bardzo mnie zaintrygowało, to lakier nie odkleił się w jednej części od paznokcia tylko wyglądał jak pęknięta szyba samochodowa. Dla mnie to informacja, że lakier pracuje bardziej z płytką niż z samym sobą i bardzo to doceniam! Jeśli dojdzie do mocnych uszkodzeń mechanicznych to możemy liczyć że lakier co najwyżej odpryśnie w miejscu uderzenia a reszta pozostanie nie naruszona.
Po delikatnym zdrapaniu lakieru paznokcie wyglądały tak:
Opiłowałam i na nowo przygotowałam je do malowania. W mojej ocenie lakier nie zniszczył płytki (możecie porównać z jednym z pierwszych zdjęć przed).
Tym razem postawiłam na mocny czerwony kolor 066. Jest to mój ulubiony odcień czerwieni na paznokciach ale jeśli wolicie inne tonacje to Shelou przygotowało ich bardzo wiele i z pewnością znajdziecie coś dla siebie!
Ponownie po oczyszczeniu zaczynam od bazy.
Pierwsza warstwa lakieru.
Druga warstwa koloru zapewniła już pełne krycie.
Wystarczył top na górę i utwardzenie aby manicure był gotowy!
Jest to jedna z moich ulubionych wersji manicure! Prosta, klasyczna, elegancka, kobieca i szybka w wykonaniu.
Na koniec małe podsumowanie. Pisząc post moje czerwone paznokcie mają już 9 dni i trzymają się fantastycznie a daję im wycisk każdego dnia! Wrócę do Was z kolejnym wpisem o Shelou po kilku kolejnych stylizacjach. Ostatnio znalazłam nawet czas by pomalować paznokcie u stóp i jakoś od razu wiosennie się zrobiło.
Dajcie znać czy miałyście już okazję testować lakiery Shelou i jakie są Wasze odczucia!