Druga ciąża pozwala mi na spojrzenie na pewne sprawy w nowym świetle. Przywołuje także wspomnienia. Chcę Wam dzisiaj opowiedzieć trochę o mojej przygodzie z ciążą w pracy. Osobiście uważam siebie w kategoriach pracusia. Lubię, gdy mam zajęcie a siedzenie bezczynne mnie wykańcza. Tak to jest, gdy od najmłodszych lat ma się sporo obowiązków i znajduje się w tym jeszcze czas dla siebie. Gdy zaszłam w pierwszą ciążę decyzja o pracy była banalna – póki mi nic nie jest i moja praca nie zagraża ani dziecku ani mi to będę do niej chodzić. Zawsze zależało mi na samorozwoju a doświadczenie zdobyte w pracy ciężko porównać z czymkolwiek innym.

Praca do końca? No prawie…

Jak wiecie, pracuję jako programistka. Mam to szczęście w życiu, że moja praca daje mi satysfakcję i przez większość dni z wielką przyjemnością do niej idę. Podobnie było i jest w ciąży. Nosząc pod sercem Łucję, pracowałam niemal do 9 miesiąca. U mnie złożyło się idealnie, bo w czas, gdy mój organizm zaczął odmawiać posłuszeństwa i siedzenie 8h za biurkiem było męczeństwem dla mojego kręgosłupa zbiegł się z wydaniem etapu naszego produktu i przejściem do fazy projektowania kolejnego, który był realizowany w czasie mojego macierzyńskiego.

Ciążowa sinusoida

Oczywiście miewałam gorsze dni, w czasie których żałowałam, że nie jestem po prostu w domu. Miałam dni, gdy nie potrafiłam się zebrać a nudności mocno ścinały mnie z nóg. Miałam dni, gdy wstanie z łóżka było niesamowitym wyzwaniem. Miałam dni gdy moje skupienie nie istniało i zapominałam jak robić najprostsze rzeczy i wiecie co? Tak samo jak w pierwszej ciąży jest i teraz w drugiej. Jednak ja nadal pracuję i staram się doceniać, że i tak mam bardzo lekką ciążę a dobrych dni jest znacznie więcej niż tych słabych.

Zdrowie przede wszystkim

Nie jest tu moim celem potępienie wszystkich matek, które ciążę spędzają na chorobowym. Sama z początku ciąży byłam bardzo osłabiona i odchorowałam swoje a zaraz po mnie moja córka. Nie będę dyskutować, bo wiele kobiet, po prostu nie może pracować w ciąży, gdyż zagraża to maluchom lub/i im i fantastycznie, że w naszym kraju takie mamy nie muszą się martwić o pieniądze, gdyż na zwolnieniu otrzymują 100% wynagrodzenia i mogą skupić się na sobie i dziecku. Jestem również świadoma, że są takie którym po prostu się nie chce, i przez które, kobiety takie jak ja muszą walczyć ze stereotypami. Dla mnie ciąża to nie choroba a wyjątkowy stan w którym po prostu należy posłuchać własnego ciała. Na koniec zawsze patrzę na siebie – osobiście w domu nie wytrzymałabym przez całą ciążę. Brakowałoby mi kontaktu z ludźmi, zajęcia (może przesadzam, bo pewnie bym robiła DIY, szyła, pisała i sprzątała, jednak to nie to samo). Przede wszystkim tęskniłabym za programowaniem w pracy. Byłam w domu nieco ponad miesiąc przed porodem, gdy naprawdę tego potrzebowałam i starczy.

Po kolei

W moim przypadku początek ciąży nie był najgorszy. Nudności ograniczały się przy obu ciążach do kręcenia w brzuchu, poczucia słabości oraz odpychania wielu rodzajów jedzenia. Na szczęście nie musiałam biegać z nieplanowanymi wizytami do łazienki. Najtrudniej było u mnie wieczorami. Wracając zmęczona po pracy do kochającej córeczki, która przecież ma jeszcze pełno energii na zabawę, ja nie miałam siły spełnić jej oczekiwań. Na szczęście sporą pulę moich obowiązków przejął mąż. W rezultacie chodziłam spać o tej samej porze co Łucja i nadal nie dosypiałam. Moje samopoczucie odbijało się również na mojej pracy. Muszę przyznać, że znacznie ciężej o koncentrację. Zauważałam swoje własne błędy i to, że miewałam problemy z najprostszymi zadaniami. Świadomość tego pozwoliła mi na większą kontrolę i zawsze podwójnie sprawdzałam swoją pracę. Może i wydajność była mniejsza, jednak ja pozostawałam zadowolona z efektów.

Drugi trymestr to bajka

Jak w pierwszej ciąży, tak i póki co w drugiej II trymestr to sielanka. To co zauważam, to większe bóle kręgosłupa przy drugim dziecku. Siedzenie za biurkiem męczy niestety ale z drugiej strony wystarczy pamiętać, by robić sobie regularnie przerwy i zmieniać pozycję i można pracować dalej. Różnie bywa i czasem wracam do domu cała połamana ale cóż – na moje własne życzenie. Na tym etapie zdarza mi się typowy „baby brain” i czasem robię przez niego głupoty. Mylę się, zapominam i sama się dziwię jak mogłam zrobić tak banalny błąd. W drugim trymestrze miewam również „wyrzuty” hormonów, przez które o wiele łatwiej mnie zirytować – nazywam to tak, bo nie jest to rzadkie w żaden sposób nie mogę tego kontrolować. Na szczęście lub nie zazwyczaj odbija się to głównie na moim kochanym mężu a nie na pracy.

Końcówka jest najtrudniejsza

Dla mnie, najgorsza była końcówka, głównie ze względu na kręgosłup. Jak już pisałam, pracowałam prawie do dziewiątego miesiąca i jestem bardzo zadowolona ze swojej decyzji, jednak uwierzcie mi pierwszego dnia na „L4” byłam zachwycona. Akurat trafiłam na jeden z tych dni w których ciężko przychodziło mi wszystko a kręgosłup wymagał już stałej dbałości i częstej zmiany pozycji. Nasilający się ucisk, spory brzuszek i lato dały mi do zrozumienia, że czas zwolnić. Od tego momentu dużo odpoczywałam i skupiłam się już tylko na sobie i dziecku zostawiając pracę innym. W ciągu dnia niewiele byłam w stanie zrobić więc tylko utrwaliłam się w przekonaniu, że była to już na mnie pora a mój organizm dawał mi ku temu wyraźne sygnały.

Plany na przyszłość

W drugiej ciąży mam nadzieję, że popracuję równie długo. Oczywiście, wszystko zależy jak się dalej ciąża potoczy, jednak póki co mam podstawy by twierdzić, że będzie podobnie a ja jeszcze trochę popracuję.

Na koniec, tym przyszłym mamom, które zastanawiają się co zrobić powiem wprost. Posłuchajcie swojego ciała i nie bójcie się pracować w ciąży. W mojej ocenie im mniejsza przerwa w pracy tym prościej do niej wrócić, a spędzenie całej ciąży w domu, na starcie tworzy duży odstęp. W każdej chwili, jeśli zajdzie potrzeba możecie pójść do lekarza i zostać w domu. Co więcej, jeśli coś będzie się dziać to zawsze lepiej być wśród ludzi, którzy mogą nam pomóc lub wezwać odpowiednią pomoc, niż być samemu w domu. Nie przemęczajcie się jednak. W ciąży trzeba znać swoje prawa, np. do dodatkowych przerw, przeniesienia do innego działu lub też zwolnienia na badania i śmiało z nich korzystać. W końcu po to zostały one ustanowione. Nie dajcie się zapędzić w skrajności i wszystko ułoży się po waszej myśli a Wy będziecie zadowolone z własnych decyzji.

Jak było u Was? Pracowałyście do końca, czy ciążę spędziłyście w domu?

Subskrybuj i polub:

Facebook
Facebook
Twitter
YouTube
YouTube
Pinterest
Pinterest
Instagram

Lucyna

Z wykształcenia jestem programistką i logistykiem. Na co dzień żoną i matką, która uwielbia planować, organizować i tworzyć DIY. Szyję, wycinam, wymyślam, tworzę to co mi w sercu gra. Uwielbiam unikatowe projekty a w każdą wykonywaną przeze mnie rzecz wkładam dużo miłości. Jestem pozytywnie zakręcona na punkcie urządzania mieszkania i planowania wesel. W tematyce ślubnej jestem od ponad 10 lat wpierw zdobywając doświadczenie w restauracji a obecnie pomagając moim bliskim narzeczeństwom tworzyć spójną koncepcję i stylistykę wydarzenia pilnując by organizacja przebiegała zgodnie z planem.