Zawsze staram się mieć zadbane dłonie. Jednym z moich ulubionych sposobów na to jest manicure. Preferuję ten hybrydowy bo ma przedłużoną żywotność w stosunku do zwykłych lakierów i co ważne po jego zrobieniu nie muszę czekać i uważać aż wszystko wyschnie. Od lutego testuję we współpracy z Shelou lakiery hybrydowe. Jeśli jeszcze nie widzieliście wpisu o manicure mamy to zajrzyjcie koniecznie! Opowiadam tam o marce ale również pokazuję Wam jak wykonuję taki manicure i przedstawiam dwie stylizacje.
Dziś piszę dla Was obiecany follow up po dłuższym okresie używania i chcę jednocześnie podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami związanymi z tym produktem.
Praca z produktem
Odkąd posiadam lakiery Shelou wykonałam już wiele stylizacji. Od najprostszych jedno kolorowych, przez zdobienia z pyłkami / brokatami, malowane wzory aż po moje pierwsze w życiu ombre. Za każdym razem praca z produktem była bardzo przyjemna. Lakiery mają idealną konsystencję – są na tyle płynne by łatwo je nałożyć oraz na tyle gęste by trzymały się pięknie płytki. Na pochwałę zasługuje również pigmentacja! Wystarczą 2-3 cienkie warstwy lakieru by uzyskać idealne krycie a to oznacza większą wydajność butelki. Od lutego maluję paznokcie sobie oraz siostrze (okazjonalnie) a nawet udało mi się pomalować paznokcie teściowej i nie skończyłam jeszcze żadnej z butelek! Nawet bazy i topu więc na podstawie tego mogę powiedzieć, że lakiery Shelou są wydajne.
Piękna stylizacja u profesjonalisty w Twoim domu
Jako matka małych dzieci wiem jak ważne jest zarządzanie sobą w czasie ale również elastyczność w tej kwestii. Dużą sztuką jest umówienie się i bycie punktualnym – bo przy dziecku zawsze może coś wypaść. Ciężko mi przez to umówić się na wizytę do kosmetyczki chociażby na manicure więc możliwość wykonania go samodzielnie w domu jest bardzo dużą wygodą! Najczęściej maluję paznokcie w czasie drzemki Marty lub gdy Marta i Łucja zasną wieczorem.
Wykonując jednak stylizację w domu musicie pamiętać o kilku elementach o które zawsze dbają specjaliści branży.
- Higiena – ja wiem, że to jest oczywiste ale i tak warto o tym wspomnieć. Zadbajcie by manicure robić w czystej przestrzeni oraz o umycie i dezynfekcję rąk przed jego wykonaniem. Jest to bardzo ważne, bo możecie niechcący uszkodzić skórę przy wycinaniu skórek lub opiłowywaniu płytki.
- Prawidłowe przygotowanie paznokcia – nawet najlepszy lakier nie będzie miał długiej żywotności jeśli nie wykonacie tego kroku starannie. Poświęćcie czas na opiłowanie, zmatowienie oraz odtłuszczenie płytki.
- Staranne nakładanie – zawsze uważam, że jeśli decydujemy się na samodzielne wykonanie manicure to musimy dać sobie czas na naukę. Być może pierwsze stylizacje wytrzymają wam kilka dni – i nie jest to wcale wina produktu! Zobaczycie, wraz z Waszą wprawą wzrośnie żywotność manicure, bo trening czyni mistrza.
- Prawidłowe naświetlanie – błąd, który odkryłam u siebie stosunkowo niedawno to nadmierna polimeryzacja. W zależności od mocy lampy będzie potrzeba krótszego lub dłuższego naświetlania. U mnie baza i top od 30 do 60 sekund (po 30 sprawdzam) a warstwa koloru 10 sekund – jednak jak mówię nie jest to jednolity czas dla wszystkich bo zależy od mocy lampy.
- Zabezpieczanie krawędzi – błąd, który popełniam przy pośpiechu a który mocno wpływa na żywotność to zabezpieczenie wolnej krawędzi paznokcia lakierem – po prostu chodzi o przemalowanie jej pędzelkiem przed utwardzeniem.
- Prawidłowe ściąganie – hybrydę możecie rozpuścić lub spiłować, nigdy odrywać od płytki paznokcia! Ja najbardziej lubię połączenie tych metod, tzn. piłuję top, następnie rozpuszczam ile się da i na koniec piłuję to czego nie udało się usunąć patyczkiem po rozpuszczeniu.
Manicure do zadań specjalnych
Skąd taki tytuł na post? Jak już pisałam od lutego maluję paznokcie lakierami Shelou i jestem bardzo zadowolona z trwałości jaką mi oferują a jako matka daję im nieźle popalić.
Testowałam różne staranności wykonania manicure. Od tych bardzo szybkich i mniej dokładnych, przez moje normalne tempo aż do bardzo dużego przyłożenia się przy wykonywaniu manicure. Wnioski są bardzo proste! Im dokładniej wykonana stylizacja tym dłuższa żywotność!
U mnie najkrócej pomalowane paznokcie wytrzymały 9 dni – po tym czasie w trakcie sprzątania mocno uderzyłam dłonią i lakier odprysnął w jednym miejscu. Dla mnie szok, bo wiele razy przy takich wypadkach musiałam spiłować do zera albo i jeszcze czekać na bolesny odrost bo uszkodziłam dalej a tutaj TYLKO odprysk. Z ciekawości zostawiłam go na kilka dni w ten sposób i kolejny szok, bo nic z tym się dalej nie działo! Zazwyczaj takie wypadki kończyły się tym, że już następnego dnia lakier zaczynał się odwarstwiać od reszty płytki. W tym przypadku widać, że lakiery Shelou pracują z płytką dzięki czemu mamy więcej czasu na ewentualną naprawę.
Najdłużej mój manicure wytrzymał 3 tygodnie. Po tym czasie zdjęłam go ze względu na duży odrost. Według mnie warto poświęcić ciut więcej uwagi przy wykonaniu i uzyskać tak długotrwały efekt. Staranne wykonanie i fantastyczny produkt to przepis na piękny i długotrwały manicure. Najczęściej stylizację zmieniam po około dwóch tygodniach. Jest to czas po którym odrost zaczyna mnie irytować i nachodzi mnie ochota na zmianę.
Zdrowa płytka paznokcia
Na koniec opowiem Wam o jednym z najczęstszych zmartwień w kontekście manicure hybrydowego – czy lakier nie zniszczy mi płytki. NIE! W stylizacji hybrydowej to nadmierne piłowanie niszczy płytkę a nie lakier. Pamiętajcie by usuwając hybrydę nie spiłować płytki paznokcia tylko sam lakier i wasze paznokcie po spiłowaniu będą wyglądały fantastycznie. Mój ostatni test z lakierami Shelou właśnie na tym polegał. Zdjęłam hybrydę, wypolerowałam płytkę i zostawiłam. Zwyczajowo, przy przerwie w malowaniu skracam bardziej paznokcie, bo wiadomo, że część wolna była najwięcej razy piłowana i przez to będzie odrobinę słabsza od reszty. Odrastające paznokcie były silne, odżywione, jakby nigdy nic.
Mieliście już okazję przetestować lakiery Shelou, a może macie jakąś ważną radę do wykonywania samodzielnej stylizacji? Dajcie znać!